niedziela, 6 kwietnia 2014

Mózgonalia-Akt Pierwszy

Akt 1

Sc.1
Dwóch młodych mężczyzn siedzi na betonowym murku przy torach, za ich plecami stoi niebieski plecak. Jeden z mężczyzn noszący pseudonim Samuraj lekko przy kości z brodą, ubrany w czarną bluzę z kapturem i wojskowe spodnie moro z kieszeniami po bokach, drugi o imieniu Wiesiek szczupły, wyraźnie wyższy ze zmierzwionymi długimi włosami w kraciastej koszuli, jeansach i tenisówkach oraz  piwem w ręce, prowadzą zaciekłą debatę

<Wiesiek>
-Stary, nie wiem jak to się stało-każdego dnia przysięgałem jej miłość, bezpośrednio i dosadnie, mówiłem jej, że nic innego dla mnie się nie liczy, nic ponad związek z nią,
kompletnie nie rozumiem, co zrobiłem nie tak, że po raz kolejny mnie zostawiła
#Bierze potężną serię łyków piwa, aż do samego dna# ostatnie 2 tygodnie to jakaś katorga, nie mogę spać, chociaż codziennie się upijam, czuję się jak chodząca śmierć, niedługo kolanami powycieram dziury w bruku

<Samuraj>
Słuchaj no szefie, jak na moje, to Ty za bardzo się starasz, żeby sprawić jej radość, zapominasz dla tego o własnej godności, i dlatego ona Cię nie szanuje, bo wie, że i tak będziesz ją kochał, zachowujesz się jakbyś był jej własnością, a ona to czuje i bawi się Tobą
#Odpala papierosa# Tak właściwie, to jak daleko ona stąd mieszka?
<Wiesiek>
Do Torunia jest 315 kilometrów, a później trzeba jeszcze godzinę pobujać się autobusem, żeby dotrzeć do jej miasta

<Samuraj>
A nie możesz sobie znaleźć kogoś stąd? Aśka mówiła mi ostatnio, że rozstała się z chłopakiem, może tak za nią byś się zabrał?
<Wiesiek>
Ty wiesz, że ja wiem, że tak byłoby lepiej, tyle, że nie potrafiłbym się do niej zbliżyć, wciąż przed oczyma miałbym Weronikę, wyobrażałbym sobie jej zachrypnięty głos, i zapach matczynego obiadu którym przy pocałunkach obdarzała mnie, ja czując ten zapach byłem absolutnie przekonany, że ugotujemy coś, co tak smakuje naszym dzieciom

<Samuraj>(Przerywając, kładzie rękę na ramieniu kolegi)
Oczy Ci pizdą zaszły młodzieńcze, opamiętaj się, zanim wpadniesz w jakąś chorobę psychiczną, a wraz z nią na samo dno ludzkiej egzystencji. Nawet nie wiesz, jak głupie jest to, co mówisz

<Wiesiek>
Właśnie wiem, dlatego też obwiniam się z każdym dniem, za moje nierozsądne działanie, czuję się jak kompletny, skończony idiota bez przyszłości

<Samuraj>
A właśnie, że przyszłość jest dopiero przed Tobą-masz szansę, by zmienić swoje życie i wkroczyć do krainy wiecznej błogości, sam jestem w takim stanie, ale to nie oznacza "O motylek" #Idiotycznie uśmiecha się, przekręcając głowę w bok i składa ręce jak do modlitwy# tylko wyznaczanie sobie celów, które po prostu musisz wypełnić, bo Ty tak mówisz, ale do celów potrzebne są środki-wygraj panowanie nad własnym losem

<Wiesiek>
Ciekawe jak-Ty myślisz, że nie chcę?

<Samuraj>
Nie tam spoglądasz, gdzie trzeba, próbujesz zmienić scenariusz, który pisze życie, ale nie zmieniasz siebie, przez co, mimo dogodnym możliwościom, nie potrafisz sprostać zadaniom

<Wiesiek>
A jak zmienić siebie, gdy ja nawet piwa nie potrafię sobie odmówić?

<Samuraj>
Właśnie o to chodzi-ja nie mam żadnych nałogów-dzisiaj łoję już drugą ramę fajek, a przez najbliższy tydzień nie spalę ani sztuki-chcesz się założyć?

<Wiesiek>
Nie no, co Ty, wiem jak bardzo potrafisz okiełznać własne odczucia-pokazywałeś mi to już nie raz, w sumie pokazujesz cały czas-wyglądasz, jakbyś wyławiał potrzebne Ci emocje z powietrza, i nie dopuszczał do siebie żadnej przypadkowej

<Samuraj>
Wiesz czym to jest spowodowane? #LITERUJE# M-E-T-I-O-L-I-Z-Y-N-A

<Wiesiek>
Metaco? Co to za świństwo? Tylko kilka razy w życiu jarałem skuna, nie licząc tych dwóch przypadków z tabletkami na grypę, nie chcę się truć jakimś świństwem

<Samuraj>
Oj Wiesiu, Wiesiu, skończ opowiadać bzdury-przecież znasz mnie od lat, wiesz, że nie poleciłbym Ci żadnego gówna, już takie piwo jest o wiele bardziej toksyczne-A to nowy psychodelik-dopiero co wszedł na rynek, ale jest wspaniały-jestem pewien, że po jednym razie nie będziesz miał długo ochoty na powtórzenie tego przedsięwzięcia, a po 20 miligramach dostajesz dostęp do panelu kodowania swojego umysłu i przeprogramowujesz się jak tylko chcesz-rzecz jasna, o ile wykażesz hart ducha godzien wojownika-wtedy nawet drzewa będą Ci się kłaniały-tylko pamiętaj, przygotuj siebie do walki z życiem, a nie staraj się zmieniać decyzji innych na siłę-bo to i tak nic nie da

<Wiesiek>
Po ile to coś stoi? Boję się, ale chyba to jedyna droga dla mnie

<Samuraj>#Krzycząc, gdy przed nim przejeżdża pociąg#
Kondik ma 200 miligramów za 8 dych-szkopuł w tym, że nie można wziąć mniej, ale gdybyś pochłonął taką kolosalną dawkę, i potrafił opanować doznania, byłbyś królem kosmosu

<Wiesiek>#Również krzyczy, towarowy pociąg z zardzewiałymi wagonami nadal wlecze się przed twarzami rozmówców#
Ale to 10 razy więcej, niż na przeciętny jazz-nie wyląduję na OIOM'IE?

<Samuraj>#Dalej identyczna sytuacja, jednak w połowie wypowiedzi pociąg się kończy i słychać już tylko cichnący w oddali stukot #
Nic Ci nie będzie, ale w sumie racja, weźmiemy na pół, tylko, że przez 8 godzin będziemy odcięci od świata zewnętrznego-pójdziemy do Ciebie na działkę, starym się powie, że robimy grilla, a będziemy tuningować Ci umysł

Sc.2

#Nastaje ciemość, słychać dźwięk przewijanej szpuli  VHS#
<Głos z nikąd>(Kobiecy głos prowadzący bohatera)
Witaj Wiesławie, chcesz wiedzieć jak powstałeś?
#Tło zmienia kolor na biały, widać dwie gałki podpisane "TAK" oraz "NIE"#

<Wiesław>#siłując się z gałką#
Tak, tak, tak! No cholera, rusz się

<Głos z nikąd>
Im bardziej się starasz, tym prawdopodobniejsze, że nic się nie zmieni, przestań się miotać

#Wiesiek zgrabnym ruchem przesuwa gałkę#

<Głos z nikąd>
No brawo, pięknie Ci idzie-A więc, jesteś aniołem, synem Boga, który zrzucił Cię na ziemię przed pięcioma minutami, abyś dowiódł swoich możliwości w tym nieidealnym świecie-ale żeby to zrobić, musisz odnaleźć siemię stwórcy w głębi Twojego serca
<Wiesiek> #głośno dysząc#
Jak to przed pięcioma minutami, ja mam dwadzieścia lat, rodziców, pierwszy raz i liceum za sobą.....

<Samuraj>#kamera pokazuje Samuraja, siedzącego obok leżącego kolegi na trawniku, w tle widać drzewa owocowe, jednak ten (Samuraj) mówi w dokładnie takiej tonacji jak <Głos z nikąd>#
Tak Ci się tylko wydaje, ale to tylko Twoje złudzenie, które ma powstrzymać Cię przed paniką, ale-jeśli nie odkryjesz prawdy i swojego zadania, dalej będziesz cierpiał

#Samuraj nakrywa Wiesia czarnym aksamitnym kocem na twarz, po czym obraz momentalnie gaśnie, znów słychać dźwięk szpuli,((Charakterystyka muzyki) Muzyka gra zgłaśniając się stopniowo- głębokie, basowe dźwięki, powykręcane drone'owe gitary, które grając zupełnie różne tempem i charakterem melodie grają jednocześnie, stopniowo zamieniając akcent z jednej melodii na drugą, oraz szereg niezrozumiałych chóralnych jęków), trwa to kilka minut#

<Głos z nikąd>#Powoli i głośno szeptając wypowiada po jednym słowie w tle grającej muzyki#
Teraz powiem Ci co masz zrobić, ale o tym zapomnisz, bo to odebrałoby smak całemu przedsięwzięciu

#Muzyka cichnie, słychać jedynie pojedyncze dzwoneczki, oślepiający jasnością biały obraz powoli nabiera błękitnego odcienia, po czym znów przeistacza się w idealną biel pada czarny śnieg na identycznie białe posadzki, z białego sufitu, w dół białych ścian, Wiesiek klęczy w białym kaftanie bezpieczeństwa płacząc, obraz trzęsie się gwałtownie#

<Wiesiek>
Po cholerę ja to brałem, wykończę się!

<Głos z nikąd 2>(Męski, głęboko basowy głos, pochrząkując co chwila)
Nic nie brałeś idioto! Dalej wierzysz w te brednie, i tego całego Twojego koleżkę? To Twój omam!

#Obraz przenosi się do sali obok, gdzie siedzi na krześle przed biurkiem ubrany na jasno-niebiesko gruby, starszy mężczyzna, z komicznie dużym nosem, jego strój przypomina mundur, marynarka przepięta jest czerwonym pasem ze złotą spinką, jednak głos dobiega ze stojącego na biurku gramafonu z włożoną winylową płytą, którą mężczyzna przewraca na drugą stronę i znów włącza sprzęt#

<Głos z nikąd 2>#Kontynuując#
-Chłopcy! Brać go

#Do pokoju, w którym klęczy Wiesiek wpadają przebiegając przez salę z grubym mężczyzną dwaj lekarze ubrani w białe kitle, z identycznymi fryzurami zaczesanymi na bok, rudymi włosami, w nie różniących się wcale okularach w grubej brązowej ramce, mężczyźni zabierają Wieśka do pokoju z grubym facetem#

<Gruby mężczyzna, głosem <głosu z nikąd2>>
-Witaj #pochrumkuje# jestem doktor Fijodorowski-naczelny admirał piekła, mam zaszczyt poznać syna bożego? Zweryfikujemy zaraz Twoją boskość, napewno jesteś niemniej zwierzęcy od nas#pochrumkuje i spluwa gęstą flegmą na podłogę#

<Wiesiek>
-To ja jestem w piekle? Jak to się stało

<Doktor Fijodorowski>#Zbliżenie na upoconą twarz#
-Milcz z kurwy nie-Boskiej<Akcentując przesadnie literkę B>synu, nie kazałem Ci zabierać głosu. Popatrz, przypominasz ją sobie?

#dźwięk jarzeniówki, kamera oddala się, na miejscu gramofonu stoi rzutnik, który na ścianie ukazuje obraz Wieśka przytulającego się w wielkim łożu z piękną blondynką o bujnie falowanych włosach#

<Doktor Fijodorowski>
-Patrz, patrz, bo to nigdy się nie stało, i nie ma szansy, aby kiedykolwiek się stać, to Twoja jedyna okazja, ta dziewczyna nie istnieje! Boli, co?

<Wiesiek>#Pokrzykując rozpaczliwie przez płacz#
-Nie! To niemożliwe, niech to się skończy wreszcie
<Doktor Fijodorowski>
-Myśli FIJUTEM-Taki z niego anioł-Dzięki temu pokonam Jechowę i zawładnę światem-słońce już nigdy nie wejrzy na ziemię zamieszkałą przez ludzi, a sam Bóg straci głowę i wyląduje w piekle! Wszystko przez Ciebie błaźnie

#Doktor dalej przerabia ustami, ale nie słychać jego głosu, a jedynie cykanie świerszczy, obraz zaczyna kręcić się w zawrotnym tempie, po czym znów pokazuje Samuraja klęczącego obok Wieśka, Samuraj nakrywa twarz przyjaciela rzeczoną wcześniej tkaniną i wykonuje chaotyczne ruchy rękoma nad jego twarzą#

<Samuraj>#Machając rękoma#
-Tego nie zapamiętasz. To podpucha, nie daj się nabrać, musisz być twardy

#Dźwięk przewijanej taśmy pojawia się znów jednocześnie z czarnym tłem, na tle którego widać gwiazdy, kamera obraca się, ukazując leżącego w księżycowo-srebrzystym piasku Wieśka, ubranego na czerwono, z wyrastającymi dwoma cierniowymi  gałęziami z pleców spod łopatek podchodzi doń Doktor F#

<Doktor F>
-Witaj Urielu, kto by pomyślał, że książe słońca znajdzie się w moim piekielnym laboratorium laboratorium po ciemnej stronie księżyca, Jak dobrze, że masz takie giętkie skrzydła-gdy już je stracisz, wystarczą dla Ciebie i taty
#Dźwięk przewijanej taśmy przy normalnym obrazie, złożonym z zapętlonych 3 ostatnich sekund przez minutę, brak jakichkolwiek innych dźwięków#

<Samuraj>#Off#
-O tym kompletnie zapomnisz!
<Doktor F>#kontynuując#
-Masz jeszcze jedną szansę, by zbawić siebie i świat. Powstań i pochwyć miecz

#Wiesiek podnosi się zaciskając zęby, wygląda, jakby nie miał siły nawet przerabiać nogami, i rzeczywiście robi to w zwolnionym tempie, w powietrzu zawieszone są na srebrnych łańcuszkach dwa miecze z rozgrzanego do czerwoności żelaza, Wiesiek chwyta jeden z nich, słychać skwierczenie, jednak po Wieśku nie widać bólu,  miecz momentalnie upada przebijając stopę Wieśka#

<Doktor F>
Hahahaha! On zmiażdży Ci stopę, Ty jemu zaś....Pamiętasz jak to leciało?

<Wiesiek>#Wyraźnie wściekły chce unieść miecz, jednak nie ma na to siły#
Yhhhhhhhhh! Kurwa!!!!!!!#Zlewa się potem#

<Doktor F>
-Spokojnie, młody człowieku, bez szaleństw-pomyśl cyferkę

<Wiesiek>#głos w głowie, twarz zadumana#
-Hmmm....Pięć?
#Miecz unosi się samoczynnie, malując piątkę na niebie, ta zaś zmienia się w szarą cegiełkę#

<Doktor F>
-To cyfra chaosu, sam sobie komplikujesz życie swoją niewiedzą
Skontrastuj! Wybuduj ciepły dom dla siebie, i ludzkości, masz ją teraz na głowie!
<Wiesiek>
Trzy!
#Dźwięk przewijanej taśmy, widać sceny w przyspieszonym tempie, na których pojawiają się kolejne cegiełki w różnych kolorach, fluorescencyjne, tworząc murek#

<Doktor F>
-Toś się chłopcze namęczył! Ale teraz pora na ostatni numerek-Tylko on się liczy w rzeczywistości

<Wiesiek>
Dwa

<Głos z nikąd 1>
-Brawo Boży pomazańcu, to odkrycie zmieni oblicze ludzkości #Dźwięk przewijanej taśmy, na niebie ukazuje się słońce padając na ciemną dotąd stronę księżyca i błyszczy oślepiająco#
W roku pięć tysięcy dwieście dwudziestym drugim, ktoś otrzyma za nie nagrodę nobla

<Wiesiek>
To mi się poszczęściło, wygrałem nagrodę, która zostanie odebrana za ponad 3 tysiące lat, nie mam szans tego dożyć, czyli zdechnę w rozpaczy

#Dźwięk opętańczych, szyderczych śmiechów, złożony z obu głosów z nikąd, czarne tło, nocne zachmurzone niebo, po chwili zza chmur widać księżyc, kamera przesuwa się po ogrodzie, słychać świerszcze i sowę, po chwili pokazuje Samuraja klęczącego obok leżącego Wieśka#

<Samuraj>
-No, no przebudza się, ciekawe co z nim

<Wiesiek>#Wijąc się w trawie, co chwila otwierając lewe oko i zamykając je ponownie, gdyż widzi ogień, oślepiająco błyskający mu w oczy#
-Gdzie ja jestem? Co Tu się dzieje

<Samuraj>
-No chodź już, chodź
<Wiesiek>#Podnosi się#
-Człowieku, co Ty mi dałeś? Tobie nic nie jest?

<Samuraj>#Spuszczając głowę#
-Muszę Ci się przyznać....Dostałeś całość, ja jadłem cukier puder, musiałem mieć nad Tobą szczyptę kontroli, byś nie wypadł z torów. Jak sobie poradziłeś?

<Wiesiek>#Uniesionym tonem#
-Przestań mnie wkurwiać! To wszystko banialuki, moje życie nie istnieje, powstałem przed chwilą, kładąc na cały świat kurtynę cierpienia

<Samuraj>
Młody, nie bierz tego aż tak do siebie, bo się poodzierasz....Albo, zresztą, przyda Ci się

<Wiesiek>
-Cieszysz się z mojego nieszczęścia? I Ty chcesz udawać mojego kolegę? Oszalałeś chyba!

<Samuraj>
-Kiedyś zrozumiesz, mogę dla Twojego szczęścia stracić nawet najlepszego kumpla, trudno

#Dźwięk przewijanej taśmy, obraz rozmywa się i ciemnieje#

Koniec aktu pierwszego

niedziela, 9 marca 2014

List do xyz

"Cześć kochanie, uważam, że mało jest na świecie robotników pracujących trzecią część życia, dzieci w domach dziecka, rodzin bez dachu nad głową, facetów, którzy od roku nie zaruchali i matek bez pieniędzy na operację dziecka, z tego powodu uznałem, że musimy stworzyć kogoś nowego, żeby móc go pokochać, miło, że uważasz mój wzwód za logiczny, ps. tak stuknę się chujem w czoło"

Or/Lub

"I just no fuck, so I'm getting some woody, Can you please me?
-Can I please you that you just don't talk about sex with me?
Yes, Im think, that you can please me, but.....We need some condoms."

piątek, 7 marca 2014

Rodzina

Pamiętasz chwile, w których tuląc ją wzrokiem bałeś się, że przy mlaśnięciu powiekami ona może po prostu  wyparować z miejsca, w którym znajdujecie się.
Bałeś się, ale świetnie się bawiłeś, gdy okazało się, że ma zbyt wysoką temperaturę parowania i musi po prostu wyjechać chciałeś umrzeć i to jak najszybciej.

Z pomocą zjawiła się rodzina, poprosili abyś nie umierał, przecież oni Cię tak kochają, musisz tylko

-Przestać ćpać
-Przestać ćpać
-Przestać ćpać
-Przestać pić alkohol(Dla nich to nie ćpanie) w chwili, w której Ci tak powiemy bez podania przyczyny
-Przestać jeść to co lubisz
-Zacząć jeść, to co lubią oni
-Wyprowadzić się
-Zacząć ubierać się, tak jak oni Ci każą
-Przyjmować środki psychoaktywne, których oni zażyczą sobie, żebyś przyjmował
-Pozbyć się kota
-Nie odzywać się, kiedy mówi PAN TELEWIZOR
-Najlepiej to przestać robić wszystko, co lubisz i zacząć robić to co lubią oni

Wtedy przez Twoje ciało, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki przepłynęło milion orgazmów, zrozumiałeś, że zakładanie własnej rodziny było naprawdę głupim pomysłem i w sumie to nic nie straciłeś

poniedziałek, 11 listopada 2013

Kocie, Ryszardzie, czardaszu

Ryszardzie
Czardaszu
Słodki mój kociaku
Skaczę po sierści Twej
Aksamitnej jak świtu poświata
Ty gniewnie stroszysz ją
Grzywę masz jak Lew
A Tam tylko czerń i biel
I pnę się, a fałdy Twej skóry
Jak góry wciąż piętrzą się.
Zraniłam Twą skórę
Chcąc tylko napoić się
Ach, wybacz
Biednej, nieświadomej pchle
Uciekam więc w trwodze
Przeprosiny krzyczeć chcę
Lecz Ty nie słyszysz mnie
Cóż mogę więcej krzyknąć?
Smacznego?
Ja na przyprawę nawet do niczego

A za pyszczkiem Twym
Wciąż góry,
Naprawdę twarde
Dalej tylko białe-i
-Czym wyżej szczególnie-
Co raz to bardziej czarne
Strach, to rumowisko skalne
Przytłoczy zaraz mnie
A wyżej plamy zieleni
Migocą ku nadziei
Na szczycie zaś
Pączek gałązką własną
Ma rany wytarte
Łza po nim jak krew z serca
Strumieniem rwącym tłoczy się

"...Wskazówka tańczy
Wokół zegara tarczy..."
Ledwie raz się obróciła
A już tyle odmieniła......

Jesień nastąpiła
 A po niej będzie zima
Co listkom nie jest miła
Lecz wiedz mój kotku
Że gdy skończy się zima
Nadejdzie nowy dzień
Wraz z wiosną się uśmiechniesz
Słoneczko i kapuśniaczek
Ubiorą las i łąkę
W kubraczek zieleni
Co listkom i pączkom
Da garść nadziei
Tak Kotku w życiu jest.

piątek, 1 listopada 2013

Boczniak ostrygowaty

Boczniak ostrygowaty 

 

jest dość popularnym w naszych szerokościach geograficznych gatunkiem grzyba, gdyż jest na szeroką skalę uprawiany i sprzedawany w różnego rodzaju sklepach, także marketach.
Wiele osób myśli, że jest to tylko gatunek uprawny, którego nie można spotkać w stanie dzikim, co jak widać na powyższym zdjęciu nie jest prawdą.
Boczniaki są grzybami bardzo smacznymi-aczkolwiek starsze osobniki są dość twarde.

Ciekawostką jest fakt, że boczniak ostrygowaty jest jednym z niewielu gatunków grzybów drapieżnych-poluje przy pomocy swoistych "pętelek" na mikroorganizmy zwierzęce, szczególnie nicienie.
Upolowany przez boczniaka nicień wyglądem przypomina chętną do kopulacji samiczkę, co wabi w miejsce łowów kolejne osobniki, a jak mawia stare porzekadło "historia lubi się powtarzać" i tą metodą nasz boczniaczek piecze na jednym ruszcie dwie pieczenie ;-)

Sięgająca bardziej w głąb podłoża grzybnia wysyła z siebie także odurzającą dla nicieni toksynę, która unieruchamia ofiarę i pozwala wyssać z niej składniki odżywcze


Boczniaki zawierają witaminę c, spore ilości białka, tłuszcze i cukry (Niech mi ktoś jeszcze raz wypierdoli z teorią, że grzyby mają tylko walory smakowe, a żadnych odżywczych, to zatłukę!!!!) praktycznie wszystkie witaminy z grupy B, w tym B12-co jest rzadkością w świecie nie-zwierzęcym, ale pewnie może być wytłumaczone jego drapieżnym trybem życia

Grzyb ten bywa również pomocny w zwalczaniu nowotworów, niestety to królestwo istot  żywych jest ignorowane w tzw ludzkim świecie, moim zdaniem całkiem niesłusznie.

STOP OCZERNIAJĄCEJ GRZYBY PROPAGANDZIE

W aromatów pełen las!




Fizololia


Żaden człowiek, ani inna istota nie ma przypisanych stałych i niezmiennych cech.

Każda istota jest pojemnikiem, mieszczącym w sobie określoną ilość cech, które nie stanowią jednak o jej naturze.

Tchórzliwość, agresja, niedostępność, czułość czy wrażliwość artystyczna nie są niczyimi przyrodzonymi cechami.

Wszystkie istoty są pustymi w środku pudłami, którymi napełniają się, bądź jak im się wydaje "zostają napełnione"

z powodu zdarzeń napotkanych w życiu, lub czynności, które wykonają.

Istoty nawet jeśli nie są tego świadome nie są zbiorem cech, a jedyną ich cechą jest "pojemność"/"przestrzeń" do której mniej lub bardziej

świadomie wprowadzają cechy, które z biegiem czasu mylnie zaczynają postrzegać jako własne.

Naturą istnienia jest pustka, czynnikiem sprawczym świadomość, która nie będąc w pełni rozwiniętą wprowadza do istnienia

czynniki, które w skutkach są negatywne, lub w zaskakujący dla samego istnienia pozytywne.

Rozwinięta świadomość wprowadza w istnienie czynniki, których skutków jest świadoma, i które przyniosą jej, a także sąsiadującym z nią istnieniom niewątpliwie pozytywne skutki.