piątek, 4 października 2013

Koło mnie kredki, kolorów setki, biorę najlepsze od ręki

 Chciałbym przedstawić wam dziś postacie dwóch wybitnych moim zdaniem osób.

 

Krzysztof Kwiatkowski

Temat "Jak walczyć i wywalczyć a się nie poodzierać" doskonale opisuje w swym utworze:

Księga kota i księga walki


Fantastyczna chociaż niedokończona (I chyba nie ma co już liczyć.....) pozycja, jak zresztą wszystkie tego autora,(Krzysztof Kwiatkowski) chociaż większość dotyczy raczej survivalu i sztuki przetrwania, a nie filozoficznej strony życia, jak powyższa.
Polecam ten (te? Nie wiem, czy traktować je osobno) utwór, ponieważ głęboko relacjonuje on z naszym nie-abstrakcyjnym, organicznym (Ale pierdolę...) JA, a naturalnym dopełnieniem Księgi kota jest Survival po Polsku-tego samego autora, i  chociaż wydana ponad dziesięć lat temu w czasach gdy młodzi polacy potajemnie łącząc się z internetem wpadali w szał na dźwięk sygnału telefonicznego-kiedy to matka postanowiła zadzwonić do ciotki z Rajchu.
W ogóle polecam stronę tego człowieczka, jest  on najbardziej wiarygodnym moim zdaniem survivalowcem, przynajmniej w polsce, chociaż jego łagodne rozwiązania raczej nie spodobają się miłośnikom Niedźwiedzia Gryllsa i poradom w stylu "Wchodząc w zdechłego kota zapalam światło i idę poszukać pedału do gazu"

Kazimierz Dąbrowski

 Żył swego czasu na ziemiach Polskich wybitny psycholog, który stworzył teorię dezintegracji pozytywnej i było to niewątpliwie zdarzenie, które przyniosło mu największy poklask w świecie.
Teoria ta zakładała, że jedyną chorobą psychiczną jest socjopatia-ogólnie rzecz biorąc brak wrażliwości na istoty różne od nas-a i często nas samych.
Pozostałe zaś "zaburzenia" w sferze emocjonalno-mentalno-duchowej są wynikiem stopniowego przeprogramowania, które chociaż często nieprzyjemne dotyka zazwyczaj ludzi, którzy mają na celu więcej, niż tylko opchać się i kupić w centrum handlowym większym od niejednego miasta towar, którego potrzeby nie odczuwali, póki nie usłyszeli o nim w telewizji.
Teoria ta dzieli przemiany zachodzące w ludziach na stopniowe etapy, które-gdy się nic grubo nie spierdoli powinny następować po sobie, aż do znalezienia ukojenia w odpowiednim na to czasie, momencie, i zdarzeniu.
Teoria dezintegracji pozytywnej jest mi o tyle bliska, że działanie jej (Jak zresztą działanie setek innych teorii-słynne dyskordiańskie "Wszystko jest prawdą, nawet fałsz") obserwuję na co dzień na sobie, i sam czasem się frapuje, cóż ze mnie się wykluje,
Oczywiście nie zgadzam się z tą teorią w pełnej rozciągłości, zakładanie, że Chrystus był jedynym na ziemi przedstawicielem bezinteresownej miłości uważam, za śmiechu godny absurd, ale jak zwykle-dla każdego coś miłego

Tu głębiej.

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz